Teraz, coraz częściej oprogramowanie z udostępnionymi kodami źródłowymi, przekazują wielkie korporacje. Liczą na darmowe oprogramowanie, bez ponoszenia kosztów?
Uwalnianie przez wielkie korporacje źródeł własnego oprogramowania, bez równoczesnego wsparcia technicznego i zachęt materialnych, nie spowoduje szybkiego rozwoju zaawansowanego oprogramowania typu FLOSS. Po otwarciu zamkniętych dotąd kodów, stworzone zostaną tylko możliwości jego niezależnego rozwoju. To nie przesądza jednak o odniesieniu sukcesu w spodziewanym czy zakładanym przedziale czasowym.
Sposoby finansowania oprogramowania typu FLOSS
Są niewyczerpane i każdy jest w stanie coś zaproponować. Otwieram listę taką oto propozycją.
Pytanie otwarte. Czy wszyscy Ci, którzy wykorzystują rzekę GNU Linux w celach komercyjnych, nie powinni dobrowolnie przeznaczyć część swoich zysków na odnawianie jej źródeł? Jeżeli określone zadania i tematy do rozwiązywania zostają postawione z zewnątrz środowiska open source, czyli poprzez potrzeby korporacji biznesowych, to muszą być wsparte dodatkowymi zachętami finansowymi dla tego środowiska.
Podkreślam dobrowolnie, bo podatków a więc przymusu nie sposób tutaj propagować. Szacowni biznesmeni z własnych doświadczeń wiedzą jak ważna jest dbałość o pozytywne PR dla własnych biznesów. Wystarczy aby większym szacunkiem zaczęły się cieszyć te firmy i organizacje, które dbając o swoje pozytywne PR, wykazują wielkość środków przekazywanych na rzecz oprogramowania typu FLOSS.
Instytucjonalne wsparcie oprogramowania typu FLOSS
Dobra wola to jednak za mało. Organizowaniem i stwarzaniem możliwości finansowania oprogramowania typu FLOSS, powinna się zajmować wyspecjalizowana agenda, na wysokim szczeblu organizacji międzynarodowych. Wszak ma powstawać dobro wspólne.
Klasycznym przykładem, że tak nie jest, może być Projekt Debiana. Najlepsza i najbardziej rzetelnie budowana dystrybucja, jest opóźniona w stosunku do potrzeb co najmniej 2-3 lata, tylko z braku środków. Dystrybucja, która jest podstawą wielu projektów narodowych nie tylko w Europie, ale w Azji i Afryce, nie jest pod żadnym protektoratem światowych organizacji finansowych ani żadnej z agend ONZ.
Widzę potrzebę powstawania organizacji, umocowanej możliwie wysoko w hierarchii ważności, która to organizacja zabiegałaby o środki na wspieranie działalności bezpośrednio związanej z powstawaniem oprogramowani typu FLOSS. Nie ma bardziej „sprawiedliwego„ udzielania pomocy krajom biednym niż umożliwianie im korzystania, bez opłat finansowych, z dobrodziejstw istniejącego oprogramowania komputerowego. Jest to również szansa na wyrównanie poziomów cywilizacyjnych.
Warto przy każdej okazji podkreślić jak wielkim dobrodziejstwem jest istnienie oprogramowania typu FLOSS. Nie wiele jest takich idei, z których dobrodziejstw może korzystać każdy niezależnie od narodowości, wyznania, orientacji seksualnej, koloru skóry. Warto pamiętać, że dając możemy też wzajemnie jeszcze więcej otrzymać z powrotem. Tak zwany “Zachód” nie ma patentu na mądrość o czym coraz częściej wszyscy się przekonujemy, korzystają z oprogramowania napisanego “gdzieś pod palmą”. Dlatego wspieranie oprogramowania FLOSS powinno mieć jeden z najwyższych priorytetów w działalności organizacji w skali międzynarodowej.
Instytucja, która miałaby się zajmować gromadzeniem funduszy na wspieranie twórców wolnoźródłowego oprogramowania, znanego powszechnie jako open source, czyli oprogramowania z udostępnionymi publicznie kodami źródłowymi, wolne od jakichkolwiek zobowiązań finansowych z tytułu jego wykorzystywania, zgodnie z dyrektywą UE klasyfikowane obecnie jako FLOSS, powinna spełniać następujące, bezwzględne kryteria:
- przezroczyste źródła pochodzenia środków finansowych, którymi dysponuje
- jawne kryteria przyznawania dotacji dla zespołów pracujących nad projektami
- kontrolowanie postępu prac, bez żadnych możliwości ingerowania w meritum projektu.
Dotacje nie mogą być formą jałmużny, prezentów, nagród rzeczowych lub finansowania pośredniego.
Powołana organizacja musi być powszechnie uznawana za wiarygodną, tak aby każda osoba lub instytucja, była przekonana, że dobrowolnie przekazane środki do dyspozycji tej instytucji, będą przeznaczone w całości na statutowe cele.
Jak to robią inni
Powrócimy znów do rzeki GNU Linux.
Niech za wzorzec proponowanego zamysłu, jawnego wspierania projektów wolnego oprogramowania, posłuży Firma Canonical, której właścicielem jest Mark Shuttleworth, twórca Ubuntu stosunkowo młodej dystrybucji Linuksa.
Maciej Chojnacki (http://7thguard.net/news.php?id=4548) pisze na ten temat tak:
Nazwisko to powinno się kojarzyć z firmą Thawte, której Mark był założycielem i na sprzedaży której zbił fortunę. Wielbiciele astronautyki wiedzą też zapewne, że Mark jest drugim w historii kosmicznym turystą i pierwszym astronautą pochodzącym z RPA. Żeby było ciekawiej, Shuttleworth nie jest li tylko sponsorem projektu Ubuntu, ale też używa Linuksa na co dzień.
Ubuntu jest dystrybucją w pełni bezpłatną a jednocześnie mającą “komercyjne plecy”. Ubuntu opiera się na dwóch mocnych filarach – dystrybucji Debian oraz środowisku graficznym GNOME. Deweloperzy Ubuntu to długoletni współtwórcy obu tych projektów, dzięki czemu Ubuntu ma doskonałe z nimi relacje.
Grupa deweloperów tworząca tą dystrybucje jest zatrudniona (podkreślenie JM) przez firmę Canonical
Ubuntu, oparty na wzorcowym Debianie, swój sukces zawdzięcza również dlatego, że ma solidne finansowanie. Gdyby takie samo finansowanie zdobył sobie Debian, też byłby na bieżąco ze swoimi projektami. Szkoda bo Ubuntu z Debianem mogli by tworzyć wspaniały tandem, wzajemnie się wspierając i konkurując jednocześnie.
Jeszcze jeden cytat z Macieja Chojnackiego:
PS: Ubuntu można sobie zamówić. Dosłownie. Za pośrednictwem ubuntowego ShipIt można złożyć zamówienie na praktycznie dowolną liczbę profesjonalnie wytłoczonych i opakowanych płyt. Przesyłka dociera do adresata też bez opłat.
Hej Bill. Jesteś w stanie wymyślić lepsze zabezpieczenie antypirackie na swoje produkty niż zrobił to Mark?
Zobacz też:
Do kogo należy rzeka GNU Linux (I)
Do kogo należy rzeka DNU Linux (II)