Linux – podstawy filozofii

System operacyjny z Pingwinem w logo zdobywa ostatnimi czasy coraz większą popularność a liczba jego użytkowników sukcesywnie rośnie. Powodów odebrania korporacji z Redmond możliwości kontrolowania działania nad pecetami jest wiele:

  • chęć posiadania darmowego, legalnego systemu (w chwili pisania tego tekstu na ponad połowie komputerów w Polsce zainstalowana jest piracka kopia Jedynego Słusznego OS-a, a wizja odwiedzin panów w niebieskich mundurach jest coraz bardziej realna);
  • chęć posiadania systemu, w którym bezpieczeństwo i stabilność to podstawowe priorytety;
  • chęć przyłączenia się do wolnego, ogólnoświatowego społeczeństwa free software/open source;
  • chęć poznania nowego systemu rozumianego jako chęć ciągłego zdobywania nowej wiedzy, doskonalenia swoich umiejętności i przełamywania wszelkich barier;
  • chęć posiadania Linuksa, bo “wszyscy w klasie już mają”;
  • ….

 

Pomimo tego, że każdy człowiek jest inny, wszystkich użytkowników Linuksa można podzielić na dwie grupy  ze względu na to, w jaki sposób Linux jest przez nich postrzegany. Należy też tu wspomnieć, że taki podział nie jest podziałem nowym – istniał on już podczas narodzin Linuksa.

 

Z jednej strony mamy ludzi, dla których Linux nie jest tylko zwykłym, kolejnym systemem operacyjnym. Linux jest dla nich spełnieniem idei wolności w świecie oprogramowania. Na czele tej grupy stoi Robin Hood nowych technologiiRichard Stallman – twórca filozofii GNU i założyciel Fundacji Wolnego Oprogramowania (Free Software Foundation); człowiek, który dla swoich idei zrezygnował z pracy w MIT (podczas gdy wielu innych dałoby wiele, żeby tam się dostać).

 

Co charakteryzuje takich ludzi? Można ich opisać jednym słowem: hakerzy. Nie mówię tutaj o typie hakerstwa wypromowanym ostatnimi czasy przez media, ale o hakerstwie z okresu początków istnienia komputerów i internetu. Tutaj programowanie to przede wszystkim forma sztuki, forma artystycznego wyrazu twórców oprogramowania, którą wszyscy mogą podziwiać; ba – wszyscy mogą ją zmieniać. Wyobraźcie sobie, że wszyscy artyści m.in. Mozart, Picasso, Mickiewicz, żądali by zapłaty za to, że przeczyta/obejrzy się ich dzieło, a wspólne słuchanie ze znajomymi Ody do Radości byłoby zakazane. Wyobraźcie sobie, że Newton, Kopernik, Einstein i wielu innych naukowców pozwaliby was do sądu i wsadzili do więzienia za to, że użyliście gdzieś odkrytych przez nich wzorów bez ich zgody, za którą oczywiście musielibyście zapłacić, nie mówiąc już o konsekwencjach w poprawianiu takich wzorów. Okrutna wizja, prawda? Ale w taki właśnie sposób postrzegane jest przez takich ludzi tzw. zamknięte oprogramowanie. Dla ludzi pokroju Stallmana wolność jest podstawowym priorytetem – jeżeli coś nie jest wolne, nie ma u nich racji bytu. Dlatego też w takich dystrybucjach jak Debian GNU/Linux nie znajdziesz żadnych programów, co do których istnieją jakiekolwiek wątpliwości związane z wolnością ich stosowania. To właśnie ci ludzie prowadzą najgłośniejszą walkę z przejawami blokowania swobody użytkownika w używaniu programów (m.in prowadzona jest obecnie akcja Defective By Design – akcja zwalczająca DRM, zwana inaczej Zdradziecką Techniką Komputerową). Tak więc, jeżeli spotkasz kiedyś człowieka, który zamiast “Linux” mówi “GNU/Linux” i sam lubisz pomagać innym niekoniecznie chcąc coś w zamian, możesz być pewien, że znajdziecie wspólny język. A jeżeli zachwyca cię taki styl bycia i chciałbyś poznać go dogłębniej, polecam na początek przeczytać książkę-biografię Richarda Stallmana. Polska wersja nosi tytuł “W obronie wolności” i jest dostępna zarówno w wersji papierowej, jak i elektronicznej (http://stallman.helion.pl).

 

Z drugiej strony mamy nieco pragmatyczne podejście do tematu Linuksa. Tutaj za czołową postać możemy uznać Linusa Torvaldsa – człowieka, który sam twierdzi, że jest liderem ruchu open-source, którego tak naprawdę nie tworzył. Dla Linusa i innych ludzi jego pokroju stallmanowska filozofia wolnego oprogramowania nie gra pierwszych skrzypiec. Dla nich podstawową rzeczą, którą ma spełniać Linux, jest jego użyteczność, a komercja nie należy tutaj do grona zakazanych owoców. Dla takich ludzi najlepszą nagrodą za ich pracę jest to, że Linux znalazł zastosowanie w jakieś nowej dziedzinie, czyli jest po prostu użyteczny.

 

Wprowadzenie do Linuksa elementów komercji spowodowało, że obok wielkiego ruchu Free Software pojawił się drugi wielki ruch Open Source, w którym niekoniecznie wszystko musi być wolne i darmowe. Wbrew pozorom, takie postawienie sprawy nie zaszkodziło Linuksowi – wręcz przeciwnie, pozwoliło mu to na bardzo szybki rozwój dzięki wielkiemu wsparciu ze strony wielkich korporacji, dla których inwestowanie w rozwój Linuksa było równoznaczne z inwestowaniem w rozwój swoich własnych technologii, które na tym systemie są bazowane.

Moim zdaniem to właśnie taki podział jest powodem wielkiego sukcesu Linuksa – dzięki temu, że dochodzi do konfrontacji tak różnych poglądów, przez co dochodzi co jakiś czas do jakiś większych świętych wojen i wojenek, Linux ma szansę na dalszy rozwój i może liczyć na wiele nowych sukcesów, których przysłowiowym ojcem może być dosłownie każdy.

 

A Ty, drogi Czytelniku, do której grupy należysz?

Poprzedni post

Wirusy Linux vs. Windows

Następny post

Kolejność wyświetlania kont w Thunderbirdzie

Powiązane posty